Jeśli mówimy o 5-0 z Realem Madryt, wielu osobom na myśl przychodzi ostatni taki mecz, z 29 listopada 2010 roku, kiedy FC Barcelona podejmowała u siebie Królewskich w ramach 13. kolejki la Liga. To był pierwszy raz kiedy José Mourinho pojawił się na Camp Nou w roli trenera Merengues. Podczas pierwszego takiego meczu chował się na ławce rezerwowych przed świętującymi kibicami, którzy śpiewali do niego „wyjdź z ławki”.
29 listopada 2010 rok, Camp Nou – rozpoczyna się spotkanie 13. kolejki La Liga, a w nim mierzą się FC Barcelona i Real Madryt, dwaj giganci hiszpańskiego futbolu. Przed tym meczem nikt nie spodziewał się tego, co stało się potem na stadionie w stolicy Katalonii.
Pep Guardiola desygnował do gry następujący skład: Valdés – Dani Alves, Puyol, Piqué, Abidal – Busquets, Xavi, Iniesta – Messi, Villa, Pedro. Na zmiany weszli: Bojan Krkić (76″ Villa), Keita (87″ Xavi) oraz Jeffrén Suárez (87″ Pedro). Była to żelazna jedenastka trenera z Santpedor.
José Mourinho postawił natomiast na następujących piłkarzy: Casillas – Ramos, Pepe, Carvalho, Marcelo – Xabi Alonso, Khedira – Cristiano Ronaldo, Özil, Di Maria – Benzema. Zmiennikami byli: Arbeloa (60″ Marcelo) oraz Diarra (46″ Özil).
Pierwsza połowa rozpoczęła się po myśli FC Barcelony. Już po osiemnastu minutach gry było 2-0. Pierwszą bramkę zdobył Xavi, wykorzystując podanie od Iniesty. To co zrobił Maestro przy tym golu, nie da się opisać. Autorem drugiej był Pedro.
Druga część spotkania była popisem David Villi. Asturyjczyk zdobył dwie bramki w zaledwie trzy minuty – pierwszą w 55., a drugą w 58. Co ciekawe, przy obu asystował mu ten sam piłkarz – Leo Messi. Po godzinie gry Królewscy przegrywali już 0-4.
Nerwy zaczęły puszczać zawodnikom, nic dziwnego – doznać takiego upokorzenia na stadionie odwiecznego rywala… nic przyjemnego. Szalę goryczy przelała bramka Jeffréna Suáreza, który kilka minut po wejściu na murawę pokonał Ikera Casillasa. Manita stała się faktem!
Większość piłkarzy FC Barcelony, a prawie wszyscy kibice zgromadzeni na Camp Nou, unieśli w górę otwarte dłonie w geście zdobycia pięciu bramek. Jednym z zawodników Realu Madryt, który nie wytrzymał takiego obciążenia psychicznego był Sergio Ramos. W ostatnich sekundach meczu obejrzał czerwoną kartkę i musiał przedwcześnie opuścić boisko.
Dziś mija dokładnie dwa lata od tego pamiętnego spotkania. Od tam tej pory mecze z Realem Madryt są już coraz bardziej zacięte, a wyniki mniej okazałe. Mimo wszystko, przeżyjmy jeszcze raze ten moment i miejmy nadzieję na powtórkę!
Źródło: Własne