Patrząc na wynik spotkania, strzelców oraz asystentów, wielu mogłoby powiedzieć, że mecz z Levante miał dwóch bohaterów – Leo Messiego oraz Andrésa Iniestę. Był jednak jeszcze jeden – portero Víctor Valdés.
W ostatnim czasie wiele krytyki spływało na barki Víctora Valdésa, a wszystko za sprawą utraty przez drużynę wielu bramek. Nie ponosił on sam winy za to wszystko, ale także defensywa, która była w rozsypce z powodu wielu kontuzji.
W niedzielnym spotkaniu z Levante, portero FC Barcelony mógł nawet nie zagrać. Mówiono się o wiele o tym, że odczuwa on dyskomfort, a z tego powodu Tito Vilanova zabrał do Walencji trzeciego bramkarza, Oiera Olazábala, który ostatecznie zasiadł na trybunach.
Valdés między słupkami na Estadi Ciutat de València pokazał prawdziwy kunszt bramkarski. Kilkakrotnie popisywał się wspaniałymi interwencjami, utrzymując czyste konto. Kiedy jego koledzy zaaplikowali rywalowi cztery bramki, szyki nieco rozluźniły się.
Drużyna sprokurowała niebezpieczną sytuację, przy której Carles Puyol zagrał ręką w polu karnym. Sędzia wskazał na jedenasty metr, co było nie lada kontrowersją. Można jednak powiedzieć, że sprawiedliwości stało się zadość – Víctor po raz kolejny udowodnił, że jest światowej klasy bramkarzem i obronił rzut karny wykonywany przez Barkero.
Co ciekawe, był to dziewiąty strzał z „wapna” obroniony przez katalońskiego bramkarza. Ostatni raz, kiedy Valdés uchronił zespół przed utratą bramki z jedenastu metrów miał miejsce 7 kwietnia tego roku. FC Barcelona grała z Saragossą i wygrała 4-1, a karnego nie strzelił Carlos Aranda.
Wcześniej portero bronił rzuty karne w spotkaniach z: Manchesterem United (0-0, Cristiano Ronaldo), Betisem Sevilla (2-3, Edú), Saragossą (2-1, Diego Milito), Mallorcą (1-0, Jonás Gutiérrez), Racingiem Santander (2-0, Ezequiel Garay), Deportivo (0-0, Fabián Estoyanoff) oraz Mallorcą (2-0, Luis García).
Źródło: Własne