David, kolega Messiego

Jego mama, María José, powtarzała w kółko, że jest zdenerwowana z powodu Davida, „ponieważ spotka się z Messim”. Był to również sposób, aby ukryć swój nastrój, podobnie jak nerwy. Wiedziała, że może być to najszczęśliwszy dzień w jego życiu, porównywalny jedynie do tego, kiedy zaczęły pojawiać się szczęśliwe wyniki leczenia niepełnosprawności jej syna.

 

„David urodził się w piątej próbie powiększenia rodziny, po 32 tygodniach ciąży, ale ten pośpiech nie był problemem. Ważył 2250 gramów i miał 46 centymetrów z całkowitym zdrowiem psychicznym. Problemy zaczęły się podczas porodu, ponieważ lekarze zbyt długo go opóźniali, do tego był to poród pośladkowy i konieczne było wykonanie cesarskiego cięcia”, mówiła. W rezultacie „David był niepełnosprawny w 70 %, jego stan był hipotoniczny, co nie pozwalało mu chodzić, jeść, czy też się ubierać, nie mógł nic zrobić bez naszej pomocy. W szkole uczył się na komputerze, ponieważ nie mógł utrzymać pióra, ogółem był pod stałą opieką”.

 

David zaczął jednak z czasem wykazywać postępy, w skutek drogiego leczenia kosztującego ponad 3000 euro miesięcznie, które mogło być finansowane jedynie z pomocą tysięcy ludzi, włączając w to grupę członków klubu Barcelony, którzy wykorzystali okazję i na ostatnim Kongresie Peñas de Andalucía, wyjaśnili tę sytuację i zaalarmowali tym samym władze Blaugrany, która odpowiedziała natychmiastowo. Prezydent Sandro Rosell oraz vice prezydent do spraw socjalnych Jordi Cardoner, postanowili spełnić marzenie Davida i zaprosili go na mecz Barcelony na Camp Nou oraz na spotkanie z Messim i Iniestą.

 

W sobotę przed zwycięstwem nad Athletic Bilbao, David, jego siostra i jego matka mieli przed sobą ciężki dzień zaczynający się od wizyty w Muzeum. „Dotknąłem Messiego!” płakał po dotknięciu ekranu Barça Experience i sfotografowaniu z trzykrotnym zdobywcą Złotej Piłki Leo, który miał w tamtym miejscu swoją wystawę.

 

W miarę upływu czasu, niecierpliwość wzrastała. Około godziny 18.00, dyrektor odpowiedzialny za sfery socjalne, Pau Vilanova spotkał się z nim w sali zarządu, żeby przekazać mu zdjęcie Leo ze specjalną dedykacją dla niego. „Dla mojego kolegi Davida”, czytał nie kryjąc zdumienia: „Skąd wie, że mam na imię David, i że tu jestem?”, zapytał matki. „Ja mu powiedziałem”, odpowiedział Pau Vilanova. „Niesamowite”, westchnął David.

 

Wózek, w którym siedział, w dalszym ciągu zmierzał ku zdobyciu Camp Nou, gdzie czekały na niego kolejne niespodzianki. Kolejne przyjęcie, tym razem w Llotja, z pełnymi honorami przez Jordiego Cardonera, a potem przez pozostałych dyrektorów klubu, którzy rozpoznali go i zaczęli go witać.

 

W pełnej radości po meczu nastąpił kolejny wspaniały moment zarezerwowany wyłącznie dla Davida, Leo oraz jego matki, która dała Messiemu prezent dla jego synka Thiago jako podziękowanie Argentyńczykowi i klubowi za te unikalne chwile, kiedy to David stał się kolegą Leo i vice versa.

 

Źródło: MundoDeportivo.com