Leo Messi rozpoczął spotkanie z Benficą Lizbona w Lidze Mistrzów na ławce rezerwowych. Wydaje się, że był to rzadki obraz, ale od sezonu 2008/09, kiedy to duet Guardiola-Tito objął stery, miała miejsce taka sytuacja aż 29 razy.
W pierwszym sezonie Pepa Guardioli działo się tak najwięcej razy – 10. Był to sezon, kiedy trener rozpoczął wprowadzanie słynnej rotacji, a Messi wcale nie był najlepszym piłkarzem na świecie. Skończyło się na pokazie w Madrycie i bramce w finale Ligi Mistrzów.
Również latem 2008 roku nie mógł wykonać całego presezonu z drużyną, ponieważ z reprezentacją pojechał na Igrzyska Olimpijskie do Pekinu. W kolejnych dwóch sezonach Messi był rezerwowym w siedmiu spotkaniach. Średnia ta z każdym rokiem zaczęła spadać.
Argentyna rozgrywała spotkania międzynarodowe, czy to towarzyskie czy eliminacyjne, a on i tak nie chciał siadać na ławce rezerwowych – chciał grać. On chce być na boisku zawsze. Rekord Müllera dał mu dodatkowy bodziec, aby zagrać z Benficą.
W tym sezonie było to drugie spotkanie, kiedy Leo siadał na ławce rezerwowych. Oczywiście nie licząc mało konkurencyjnych meczów w Copa del Rey na tym etapie. Takich istnieje dziewięć w pięciu ostatnich sezonach. W La Liga jest ich więcej.
Mówi się o trzynastu spotkaniach, jako zmiennik, na 150. Jest więc jasne, że Messi jest nietykalny przynajmniej w pierwszych meczach Copa del Rey czy tak zwanych o pietruszkę. Jest to cena za bycie najlepszym piłkarzem na świecie i chce on grać zawsze. Cena, za którą się słono płaci.
Źródło: Sport.es