Londyn – finałowy gwizdek z towarzyszącym akompaniamentem głośnego refrenu wrzawy na Stamford Bridge w środę, dźwięk aż za bardzo bliski Rafaelowi Benitezowi, któremu przydałby się przyjaciel i zwycięstwo nawet w najgorszy sposób.
Chelsea wyszła na dwubramkowe prowadzenie u siebie przeciwko Southampton, a zakończyła spotkania rozczarowującym remisem 2-2, na zaledwie godziny po tym jak wyszła na jaw informacja, że Pep Guardiola, pierwszy wybór Romana Abramowicza na szkoleniowca The Blues, wybrał mniej korzystną finansowo ofertę i podpisał trzyletni kontrakt z Bayernem Monachium.
Guardiola to wielki zwycięzca, oczywiście odkąd były trener Barcelony miał do wyboru między innymi pracę z Chelsea lub być może Manchesterem City na szczycie listy. Dzień wcześniej, w Premier League zawrzało po tym jak został zacytowany Guardiola, którego celem było rzekomo jednego dnia poprowadzić najlepszą ligę europejską. To tylko dodało paliwa spekulacjom jakoby Abramowicz, rozrzucający pieniądze i desperacko niecierpliwy rosyjski właściciel Chelsea, miał go dopaść.
Pieniądze – a Abramowicz ma ich mnóstwo – mogą z całą pewnością pomóc mu kupować jachty i stanowczo przepłacać za podupadających napastników jak Fernando Torres. Ale pieniądze, zwłaszcza pieniądze Abramowicza, nie mogły zapłacić za Guardiolę, ponieważ pieniędzmi nie kupuje się zaufania. Miliarder wybiera w menadżerach jakby był rozpuszczonym dzieckiem, które zwyczajnie wyrzuca swoje zabawki, kiedy mu się znudzą. Guardiola nie zamierzał być dziesiątym trenerem Chelsea w przeciągu zaledwie dziesięciu lat.
Od opuszczenia Barcelony, Guardiola mieszkał w Nowym Jorku i wydaje się, że cieszył się anonimowym stylem życia na amerykańskiej ziemi. Wpadłem na niego na meczu Red Bulls i ostatnio na meczu Knicks-Spurs w Madison Square Garden. Wyglądał dobrze i sprawiał wrażenie szczęśliwego. Dlaczego pozwolić Abramowiczowi to zepsuć?
To, że Guardiola wybrał Bayern Monachium, drużynę pokonaną przez Chelsea w maju ubiegłego roku i zapobiegło zdobyciu przez Bawarczyków ich pierwszego europejskiego tytułu, prawdopodobnie rozpaliło troszeczkę Abramowicza. Więc tak, to czyni Pepa zwycięzcą w tym wszystkim.
Przegranym, oczywiście, jest Rafa, który jest chyba tak nielubiany na Stamford Bridge jak kibic Arsenalu. Tamtejsi kibice nigdy nie pochwalali odejścia Roberto Di Matteo i zatrudnienia byłego trenera Liverpoolu. Na trybunach widniały znaki „Rafa won”, nawet podczas ostatniego środowego meczu. Dodatkowo w ostatnim meczu tylko rozwścieczył kibiców jeszcze bardziej, kiedy zmienił Franka Lamparda, a w jego miejsce pojawił się Fernando Torres w 79. minucie gry.
Torres stracił piłkę w dwóch akcjach i zmarnował bardzo dobrą okazję na zdobycie bramki, gdy nie trafił w bramkę z odległości 20 metrów. Chelsea znajduje się teraz 13 punktów za liderem Manchesterem United i tylko 2 punkty przed Tottenhamem.
Klub ma środki na to, by pozostać w czołówce tabeli na jakiś czas. Ale te pieniądze, które przepłaciły za Torresa i kupiły Demba Ba z Newcastle United, nie mogły kupić zaufania Pepa Guardioli.
Każdy człowiek ma swoją cenę. Dobrze jest wiedzieć, że Guardiola się czegoś trzyma. Koniec końców, to jest to bałagan do naprawienia przez Rafę Beniteza, dopóki Abramowicz nie znajdzie nikogo innego, kto weźmie jego gotówkę.
Źródło: Goal.com