Dla piłkarza istnieją dwa szczególne trudne momenty w karierze. Po pierwsze – kiedy trzeba przerzucić się z gry 7-osobowej na jedenasto i to na dużym boisku, a po drugie – kiedy jesteś gotowy i musisz stanąć twarzą w twarz z najlepszymi, a jeśli masz szczęście, to w świecie wielkiej i zawodowej piłki nożnej.
Teraz wyobraźcie sobie, że do tego wszystkiego trzeba także dodać konieczność zmiany pozycji na boisku. Tak stało się z Patricem Gabarrónem. W ostatnim czasie grywa, jako pomocnik. Tak też jest i w FC Barcelonie B, gdzie jego miejscem jest prawa strona, ale to nie było łatwe. Prędkość nie była jego jedną z głównych broni i musiał poddać się repozycjonowaniu. Walczył o miejsce ze swoim kolegą Ivanem Balliu o miejsce w składzie. Musiał oglądać mecze z ławki, a nawet z trybun.
Jego konsolidacja nie była łatwa. Jednak środa była dla niego wielkim dniem. Już grywał w sparingach pierwszego zespołu FC Barcelony, ale teraz mógł wystąpić w finale Pucharu Katalonii. Wyszedł na boisko, jako podstawowy zawodnik i pozostał na nim do końca, gdzie grał potem w obronie u boku takich gwiazd, jak Piqué, Mascherano i Alba. Obok niego byli jeszcze inni wielcy: Song, Alexis, Villa, Xavi czy Cesc. Wygrał z drużyną w rzutach karnych z Espanyolem i mógł cieszyć się z trofeum.
Jest to dla Patrica pozytywny cios psychiczny. Powinno to mu służyć do tego, aby w przyszłym sezonie był jeszcze bardziej chętny spełnienia swoich marzeń. Można w nim pokładać nadzieję, ale to czas pokaże, czy znajdzie się w szerokiej kadrze pierwszej drużyny FC Barcelony.
Źródło: Sport.es