W ostatnich tygodniach łatwo dostrzec było skrajną krytykę na temat gry Davida Villi. Ponoć jest on już jakby to określił Mirosław Trzeciak, „piłkarzem wypalonym”, a w dodatku nie łączy go nic wielkiego z Barceloną, bo przecież nie jest wychowankiem. To są bzdury. Wierutne bzdury.
Można narzekać na Villę za grę w ostatnim sezonie. Sam często czułem się poirytowany jego nieporadnością, kiedy marnował setkę za setką. Należy jednak poszukać przyczyn takiego zjawiska. „El Guaje” wracał po koszmarnej kontuzji. Nie jest łatwo wrócić do optymalnej dyspozycji praktycznie od zera, kiedy starasz się na maksa trenować, a w ostateczności jesteś traktowany jako jedna z ostatnich alternatyw. Tak to widzę, mili Państwo.Vilanova był od początku dosyć oporny w wystawianiu snajpera z Asturii. Po tak ciężkim urazie, jakiego nabawił się Hiszpan, powinien otrzymać zaufanie. Poziom sportowy to nie wszystko. Łączy się on w pewnym sensie z motywacją czy nastawieniem psychicznym zawodnika. To moja subiektywna opinia, ale myślę, że dużą winę w nierównej formie Davida Villi, ponosi sam Tito. Nie wiem po co było wystawiać z uporem maniaka Pedro, od którego gry często bolały zęby, nie mówiąc już o formie Alexisa Sancheza (nie licząc jego dobrej końcówki sezonu).
Teraz z różnych stron słyszę opinie przeróżnych bajkopisarzy i okolicznych gawędziarzy o tym, iż Villa jest bezproduktywny dla katalońskiego klubu. Doprawdy? Serio? Czy „El Guaje” jest już kimś, kogo można wyrzucić na śmietnik, bo stał się nieopłacalny? Dla mnie jest to delikatnie rzecz biorąc – nieracjonalne podejście. Villa w dobrej formie przyda się każdej topowej europejskiej drużynie. Nie rozumiem dlaczego sztab szkoleniowy Barcelony nie myśli o jakichś alternatywnych wariantach taktycznych, które zakładałyby swoisty powrót do klasycznego futbolu. Chodzi o to, aby znaleźć miejsce dla typowego snajpera. Dlaczego Messi zawsze musi być narażony na indywidualne pojedynki przed polem karnym, kiedy jest czasami kryty przez kilku rywali? Przecież można wymyślić coś bardziej elastycznego, nie odchodząc przy tym od barcelońskiego 4-3-3.
Od paru ładnych lat „Dumie Katalonii” brakuje klasycznego napastnika. Od kiedy? To proste. Od odejścia Samuela Eto”o. Ibrahimovic od początku nie pasował do tej bajki, mimo że jest piłkarzem nietuzinkowym. Może Villa nie posiada aż takiej szybkości i zdolności do przemieszczenia się jak Eto”o w latach świetności, jednak ma to coś, czego nigdy nie posiądzie wystawiany Fabregas na pozycji fałszywej dziewiątki czy nawet Pedro na skrzydle. Jaką mamy pewność, że Messi pociągnie przez cały sezon grę drużyny? To przecież nie robot, co dobitnie pokazał arcyważny dwumecz z Bayernem Monachium. Neymar to też niewiadoma. Nie grał do tej pory w Europie. Nie ma pewności, czy zostanie drugim Ronaldinho, czy podrasowaną wersją gasnącego Robinho.
Nie rozumiem osób, które skreśliły już Villę. Fajnie, że mamy w swoim składzie najlepszego piłkarza na świecie, na którego brakuje już przymiotników do gloryfikacji, ale on musi mieć jakieś wsparcie. Taki snajper jak „El Guaje” w swojej optymalnej formie jest niezbędny drużynie. Daje większe pole manewru, a poza tym – nie jest typowym sępem, takim, „siła razy gwałt”. To napastnik świetnie wyszkolony technicznie, potrafiący huknąć z rzutu wolnego czy po prostu zza „szesnastki”. Gdzie Barcelona znajdzie gracza o podobnej charakterystyce za przyzwoite pieniądze? Czy nie lepiej dać szansę, ale taką z prawdziwego zdarzenia, na powrót do formy najlepszemu strzelcowi w historii reprezentacji Hiszpanii?
Dlatego, Panie i Panowie – ręce na kołdrę i wara od Villi. Zanim zaczniecie „wirtualnie” go sprzedawać , zastanówcie się dwa razy. Boję się, że po odejściu Asturyjczyka może stworzyć się luka, trudna do wypełnienia i pozostanie tylko płacz i zgrzytanie zębów, jak po odejściu Eto”o, kiedy po raz kolejny będziemy oglądać pojedynki z serii „Messi kontra reszta świata”. Za to co zrobił, za tę radość po bramkach na Wembley czy remontadzie z Milanem, należy się Villi szacunek. Dajmy mu szansę zamknąć usta krytykom. Po prostu.
Źródło: Własne