To co dzieje się w ostatnich miesiącach w zespole Barcelony przechodzi ludzkie pojęcie. Ja wiem, że to fajnie ściągnąć sobie Neymara, który może stanowić ważny fundament pod następne wybory na prezydenta Barcelony. Nie rajcuje mnie to jednak na tyle Szanowny Panie Sandro, abym miał po tym transferze się onanizować do granic możliwości.
Dlaczego? Bo działania Pańskiego zarządu są tak abstrakcyjne jak walka na serio Dwighta Howarda pod koszem z chińskim karłem. Próbowałem przełknąć transfer Fontàsa. Dobra, milion euro otrzymujemy wirtualnie, w zależności od jakichś idiotycznych klauzul. To piłkarz mało znany, niedoświadczony, wieczny rezerwowy. Pomimo tego, iż przydałby się jakiś obrońca w zapasie, z trudem to przyjąłem.
Potem przyszedł czas na fantastyczny ruch związany z przenosinami Marca Muniesy do Stoke City. Cóż za kapitalna decyzja, Panie Sandro! Tutaj otarł się pan o doskonałość. Wszedł pan na futbolowy Mount Everest. Śmiem nawet twierdzić, iż za taki transfer powinno się dawać jakieś piłkarskie Oskary. A tak na serio? Przecież to są jakieś kwadratowe jaja. Sprzedajemy utalentowanego kolesia, który po dojściu do zdrowia, mógłby być solidną alternatywą do najsłabiej obsadzonej formacji Barcelony, jaką jest środek obrony. Co robi w takiej sytuacji Pan Sandro Rosell? Oddaje go do klubu, który mógł posłużyć za opał w którymś z mroźnych skandynawskich krajów. Ilość drewna w Stoke City na metr kwadratowy przekracza wszelkie normy. Kto to, do jasnej cholery wymyślił, aby oddawać ZA DARMO chłopaka, który potrafi się rozłożyć na długie miesiące, grając w lidze hiszpańskiej? To niby wśród rzeźników Premier League będzie łatwiej mu się wypromować i unikać kontuzji? Czy tak się postępuje z zawodnikiem? CZY TO JEST MORALNE ZACHOWANIE? Pewnie i tak to ja oraz większość z Was, Drodzy Czytelnicy, według Pana Sandro nie ma racji. Przecież kupujemy 29-letniego Thiago Silvę za 30, może 40 milionów? No a mając milion (być może) z Fontàsa i świeże powietrze po Muniesie możemy zrobić kolosalne wrażenie na działaczach PSG! Kapitalna sprawa. Czapki z głów Panie Zubizarreta i Panie Rosell.
Fontàs i Muniesa to widać było tylko preludium do poczynań zarządu pana SR na rynku transferowym. Otóż dziś dowiedzieliśmy się o przejściu Davida Villi do Atlético Madryt. O tym, co myślę na temat El Guaje napisałem w swoim poprzednim artykule. Już pomijam fakt tego, jak klasowym piłkarzem jest David i czego dokonał w swojej karierze. Niech ktoś mi jednak wytłumaczy, jak można sprzedać tej klasy piłkarza za de facto 2 miliony euro?! SŁOWNIE – DWA MILIONY EURO. Czy to w ogóle mieści się w jakichś normach? Jakieś klauzule, które przy wielkim farcie pozwolą nam uciułać jeszcze trzy miliony? Może do tego jeszcze choinka o zapachu kokosowym do Malucha? Najlepszy strzelec w historii reprezentacji Hiszpanii kosztuje mniej od takiego Aleksandra Tonewa, który nie tak dawno odszedł do Aston Villi z Lecha Poznań za ponad 3 miliony funtów? Nawet była gwiazdka Legii Warszawa, która obecnie kopie się po czole, czyli Dawid Janczyk, kosztowała niespełna trzy miliony. Jak to w ogóle można wytłumaczyć?
Tak się robi transfery w wykonaniu duetu Zubizarreta&Rosell, mili Państwo. Jestem bardziej skłonny uwierzyć w to, iż Franciszek Smuda zacznie studiować lingwistykę, niż w to, że ci dwaj imbecyle podejmą prawidłową decyzję w kwestii transferów. Nie potrafię sobie uzmysłowić, jak bardzo upośledzeni umysłowo są Zubi z prezydentem Barcelony na płaszczyźnie transakcji gotówkowych. Dlaczego Real Madryt potrafi sprzedać jakichś ziomków, o których nikt nie słyszał do Getafe za większą kasę? To co robi zarząd to jest piłkarski kryminał. Idealnie pasuje tu parafraza słów Jana Tomaszewskiego: „Tego zarządu nie trzeba wyrzucić. Jego trzeba wypierd#lić dyscyplinarnie”.
Jest jeszcze kolejny aspekt, w którym klasą błysnął nasz zarząd. Na imię ma on Éric, na nazwisko – Abidal. Nikt mi nie powie, że rozstanie z nim było z klasą. Przyznawał to nieśmiało sam Francuz, który tak naprawdę nie wiedział na czym stoi. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż gdyby dostał wyraźny sygnał od zarządu, to dalej grałby na Camp Nou. Mam to gdzieś, że niby był wspierany przez klub, niby cały czas wierzono w jego powrót. Ktoś powinien uderzyć pięścią w stół i powiedzieć jasno – „Éric zostaje i koniec. Ja tu jestem prezydentem”. Prawdopodobieństwo wypowiedzenia takiego zdania przez Sandro Rosella jest porównywalne z możliwością wygrania konkursku oratorskiego przez Piotra Żyłę. Po prostu nie czuje się, że ten koleś ma jaja. Kierują nim jakieś prywatne interesy, układziki, układy. Kasa misiu, kasa – jednym słowem.
Za chwilę odejdzie też pewnie Thiago Alcántara. No pewnie, po co trzymać u siebie dalej największą perełkę z hiszpańskich młodzieżówek. Przecież Xavi jest wieczny. Będzie grał z szóstką na plecach do 50 roku życia. A Manchester United już zaciera ręce. Skoro poradził sobie doskonale w Premier League w roli generała zarówno David Silva, jak i Juan Mata, to czemu miałby tego nie dokonać Thiago? Zapobiegliwy zarząd FC Barcelony sprzeda go za czapkę gruszek i dwadzieścia piłek (w zależności od różnych klauzul!), a potem odkupi za jakąś astronomiczną kwotę, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Ciśnie się na usta pytanie – ile to jeszcze będzie trwać? Ile czasu Sandro Rosell i spółka będzie plamić honor Barcelony i jej główne motto?
Możecie krytykować Laportę za rozrzutność. Za to, że ma coś z połączenia cech Zdzisława Kręciny z Silvio Berlusconim. Nie dam sobie jednak wmówić, iż to on był tylko tym złym, który rozrabia i zabiera zabawki dzieciom z piaskownicy, a Sandro to nieskazitelne dziecko katalońskiej przedsiębiorczości. Barcelońska dziewica orleańska. Za Laporty wszystko było jakieś takie logiczne. Współpracą z Guardiolą układała się bardzo dobrze. Wypromowano wychowanków, takich jak Sergio Busquets, wybił się Pedro, odrodził się Piqué, ściągnięto Daniego Alvesa, który od lat jest podstawowym zawodnikiem Azulgrany. Teraz mamy zaś Vilanovę, zachowującego się jak jakaś kukła. Człowiek bez wyrazu, który wydaje się nie mieć własnego zdania. To wszystko wygląda tak jakby był podporządkowany zarządowi i dostawał zawodników na gotowe. On nie wybiera, on dostaje tego kogo ktoś sobie zażyczył. Dzięki temu mamy do czynienia z takimi absurdami jak sprzedaż wychowanków za psie pieniądze przy jednoczesnym przedłużeniu z – bądź co bądź niezłym piłkarzem – jakim jest Adriano Correia. Nic nie mam do Brazylijczyka, wręcz przeciwnie – bardzo lubię jego styl gry i uważam, że jest przydatnym zmiennikiem. Niech ktoś mi jednak powie – jaki jest cel przyznawania 29-letniemu (!) zawodnikowi klauzuli w wysokości 90 milionów euro(!!)? Jakim cudem Thiago jest wart OSIEMNAŚCIE MILIONÓW EURO, a Adriano 90? Ktoś to w ogóle ogarnia na zdrowy rozum?
Podsumowanie działań transferowych duetu Rosell – Zubizarreta:
– kupno Neymara za 54 miliony euro.
– zakusy na 29-letniego już Thiago Silvę, mówi się o 40 milionach euro.
– Andreu Fontàs odszedł do Celty Vigo za wirtualny milion euro.
– Bojan Krkić jest wypożyczony do Ajaksu Amsterdam. Zawarto opcję przedłużenia o kolejny rok, dzięki czemu Hiszpan może odejść z Barcelony całkiem za darmo.
– Éric Abidal i Marc Muniesa – koniec kontraktów, out za darmo.
– David Villa sprzedany do Atlético za 2,1 mln euro w gotówce + klauzule: 2 miliony więcej jeśli zostanie w Atlético przez rok, jeden jeśli przedłuży kontrakt plus 50 procent z ewentualnego transferu.
– Thiago Alcántara – klauzula odejścia 18 milionów euro, transfer do Manchesteru United wydaje się być kwestią czasu.
– Jonathan dos Santos – wiecznie niedoceniany, nigdy nie dostał prawdziwej szansy, prawdopodobnie na wylocie.
– 29-latek Adriano przedłuża kontrakt z klauzulą 90 milionów euro.
– Ibrahim Afellay – ściągnięty za trzy miliony euro, wraca z wypożyczenia do Schalke. Prawie na pewno opuści Camp Nou.
– Víctor Valdés – rok do końca kontraktu, obecne okienko transferowe to ostatnia chwila na zarobienie pieniędzy na nim. Za rok odejdzie za darmo.
Dzięki takim ruchom stajemy się pośmiewiskiem wśród topowych klubów. Rosell po prostu niszczy ten klub. Będę zadowolony, jeśli Neymar się sprawdzi, ale nie mogę mieć co do tego pewności. Wiem, że to główne „dziecko” Rosella, które może pomóc mu wywalczyć reelekcję. To co jednak dzieje się poza tym transferem, to jawna kpina. Obecny zarząd ma gdzieś zdanie kibiców, gra tylko pod publiczkę i dba o własne interesy. Mam dosyć duetu Zubizarreta&Rosell. Joan wróć. Posprzątaj po tym wyimaginowanym intelektualiście z rzekomą smykałką do interesów i byłym bramkarzu, którego rola w klubie (no właśnie, na czym ona polega?) jest wątpliwa. Po takich transakcjach jak ta z Davidem Villą każdy Cule może czuć się rozgoryczony. Pozostaje powiedzieć tylko głośno i wyraźnie – Zubi dimissió! Rossel dimissió!