Kiko Femenía, który odszedł z Barcelony, znalazł miejsce w drużynie rezerw Realu Madryt i podpisał z tym klubem kontrakt obowiązujący przez najbliższe 2 lata. Zawodnik przeszedł testy medyczne i powoli oswaja się z nowym otoczeniem. Kiko mówi, że nie ma najlepszych wspomnień ze stolicy Katalonii.
„Te ostatnie dwa lata w Barcelonie tak naprawdę mnie rozbiły. Nie czułem się tam dobrze, gdy byłem graczem Hérculesa piłka sprawiała mi radość, a tu tego nie czułem”, wyjaśnił dla „LaTdp.cat”.
Zawodnik ubolewa nad tym, że klub się nie interesował nim i że przed rozpoczęciem presezonu nie został poinformowany o tym, że nie będzie miał miejsca w drużynie. „Wiedziałem, że będzie trudno, dlatego też byłem bardzo zmobilizowany i niezależnie od tego, co się będzie działo, ja będę chciał pomóc drużynie”, dodał.
Femenía powiedział też o pewnym niesmaku, jaki mu pozostał z początków gry w Barçy B: „Tak naprawdę problem nie leżał w Eusebio, a w klubie. W ciągu mojego okresu w Barcelonie tylko Zubizarreta do mnie zadzwonił, nie zapytał nawet o samopoczucie. Płacąc tyle, ile zapłacili za mnie, myślałem, że w przyszłości będę miał jakieś większe znaczenie w klubie. Wtedy mi to nie przeszkadzało”.
Kiko miał mieć szansę zaprezentowania się w pierwszej drużynie, ale ostatecznie klub go nie wypromował i postanowił trzymać go dalej w rezerwach. „Nie dali mi nawet szansy zagrać w Copa del Rey, a tam zawsze grają rezerwowym składem”.
Pomocnik wyjawił, że dostał trzy oferty, a pierwszą, na którą odpowiedział była właśnie ta z Realu. „W Madrycie jest świetnie. Starają się jak najlepiej mnie przywitać i pomóc się oswoić. Nie dzwonili do mnie z klubu, gdyż sam Alberto Toril (trener Castilli) postanowił się tym zająć. Daje mi pewną wolność i zaufanie”, powiedział.
Źródło: Sport.es