Madryt nie zapomina o Neymarze

Real Madryt wciąż nie może pogodzić się z decyzją Neymara o przejściu do FC Barcelony i zamierza zaatakować klub uderzając w niesportowe sprawy.

 

Pomimo zapłacenia 100 milionów euro za Garetha Bale’a, który miał być odpowiedzą na transfer Neymara do Barcelony, Florentino Pérez wciąż chce się zemścić na katalońskim klubie. Prezydent klubu z Madrytu jest zły, dlatego że już w 2011 roku był dogadany z Santosem w sprawie transferu Neymara, a jak się ostatecznie okazało trafił on do Barcelony w letnim okienku transferowym.

 

Teraz z powodu błędu, próbuje się zemścić uderzając w klub i zawodnika. W tym celu ma zachęcać grupę DIS (która miała 40% do wizerunku Neymara) do pozwania trzech stron: FC Barcelony, Santosu i Neymara, który był aktywny przy operacji.

 

Przez ponad dwa miesiące, grupa DIS grozi sprawą w sądzie, ponieważ według ich rozumienia, że poza kwotą 17,1 mln euro (z których 40% trafiło do nich), Barca i Santos poszukiwały alternatywnych sposobów na zapłacenie kwoty za piłkarza. Mowa o towarzyskich meczach z Santosem (jeden został już rozegrany tego roku, a drugi ma zostać rozegrany w sierpniu 2014 roku, także przy okazji Pucharu Gampera), a także zapewnieniu sobie prawa pierwokupu do trójki graczy Santosu (Víctor Andrade, Giba i Gabibol), za co zapłacono 7,9 mln euro. To jest wizja grupy DIS i Realu Madryt.

 

Dla Barçy sprawa ta jest inaczej interpretowana. Dobra atmosfera, która powstała z Santosem podczas negocjacji w sprawie Neymara, doprowadziła do innych porozumień, które nie miały nic wspólnego z transferem Brazylijczyka.

 

Florentino nie potrafi zazwyczaj pogodzić się z porażkami. Kataloński SPORT przypomniał więc wnioski skierowane do UEFY, po przegraniu półfinału Ligi Mistrzów z FC Barceloną, według których niektórzy piłkarze Dumy Katalonii mieli zostać ukarani i nie zagrać w finale na Wembley. Podobna sytuacja ma miejsce z Neymarem.

 

W maju, Florentino dowiedział się bezpośrednio od agenta, Wagnera Ribeiro, a także Neymara i jego ojca, że Brazylijczyk nie trafi do Madrytu. W akcie desperacji, Pérez starał się „storpedować” działania FC Barcelony i podbijać cenę zawodnika. Dlatego też starał się wykorzystać swojego sojusznika, agenta Neymara i grupę DIS. Próbował także dogadać się z Santosem, ale Ci kategorycznie mu odmówili. Wagner Ribeiro zmotywował DIS faktem, iż jeśli cena wyniesie co najmniej 40 mln euro, to grupa może spodziewać się premii. Jest to szczegół, którzy przedstawiciele grupy DIS pomijali w wywiadach z kilkoma katalońskimi mediami.

 

Zarzuty tej grupy jak pisze Kataloński SPORT są całkowicie bezpodstawne, gdyż ich celem było uzyskanie premii, którą mogliby zdobyć w przypadku transferu Neymara do Madrytu. Etyczność grupy DIS pozostawia więc wiele do życzenia.

 

Jeśli DIS pomagał Realowi, to tylko z powodów ekonomicznych. Celem tej grupy jest inwestowanie w piłkarzy, a później zdobycie na nich jak największego zysku. Gdyby Neymar trafił do stolicy, wówczas grupa uzyskałaby większy zysk z powodu premii, ponieważ Pérez zainwestowałby kwotę wyższą niż 17,1 mln euro (tyle w rzeczywistości Barcelona zapłaciła Santosowi).

 

Blaugrana tymczasem objęła zupełnie inny tor w drodze do pozyskania Neymara. W 2011 roku, Sandro Rosell skontaktował się z Luisem Álvaro Oliveirą i poprosił o zgodę na negocjacje z zawodnikiem. Natomiast Real podjął kompletnie inne działania. Byli oni gotowi zapłacić klauzulę piłkarza, która wynosiła 45 mln euro. Teraz w 2013 roku, FC Barcelona negocjowała tylko z klubem, nie miała nawet styczności z grupą inwestorów, czyli DIS (40% praw) i TEISA (5% praw). To miało rozzłościć grupę DIS (nie TEISA, bowiem jest ona w bardzo dobrych kontaktach z Santosem), która teraz zamierza się zemścić.

 

Źródło: Sport.es