Od kiedy Josep Guardiola został trenerem FC Barcelony, ustalono nowy wewnętrzy kodeks z karami finansowymi, który w latach epoki Rijkaarda po prostu upadł.
Pierwszą zasadą wprowadzoną przez Pepa, było pojawianie się na treningach. Mieli oni się pojawiać się na godzinę przed sesjami treningowymi. Jeśli spóźnili się, nawet o minutę, musieli zapłacić 500 euro. Jeśli spóźnienie trwało ponad godzinę, wówczas gdy trening się rozpoczął, a zawodnik nie uzasadnił odpowiednio swego spóźnienia, musiał w takiej sytuacji zapłacić aż 2000 euro. Natomiast w sytuacji, w której zawodnik pojawił się po zakończeniu treningu, musiał zapłacić 6000 euro. Bywały też kary dla zawodników, którzy nie byli w domach po północy przed dniem meczowym.
W rzeczywistości, gracze musieli złożyć swój podpis na kartce papieru wiszącej na ścianie w szatni. Kartka została zabierana przez Carlesa Navala o odpowiedniej porze, a kto nie zdążył się wpisać na liście musiał płacić 500 euro.
Z tego systemu postanowił całkowicie zrezygnować ‘Tata’ Martino. Oczywiste jest, że niektórzy z tego powodu byli szczęśliwi, gdyż nie musieliby pod koniec sezonu płacić dużej kwoty pieniężnej. Chociaż musimy również napisać, że pieniądze zgromadzone z kar zostałyby przeznaczane na cele charytatywne i porządkowe. Na samym początku wydawano je na kolacje dla drużyny, ale w ostatnich latach zdecydowano się pomagać innym.
Tito Vilanova nie zmienił natomiast ani jednego punktu w wewnętrznym systemie kar, ale przybycie Martino spowodowało zniesienie tego systemu. Argentyńczyk wziął na siebie całą odpowiedzialność, więc jest podobny nieco do Franka Rijkaarda w tym zakresie. ‘Tata’ liczy na profesjonalizm swoich graczy i w razie potrzeby pomoc ze strony kapitanów drużyny. Dodajmy, że wyżej opisany system panował w szatni przez ostatnie pięć lat.
Źródło: Sport.es