23 marca 2014 roku mieliśmy przyjemność obserwować wspaniały mecz. Spotkanie dwóch silnych drużyn, które wraz z Atlético Madryt walczą o triumf w lidze hiszpańskiej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nadgorliwi i wszechwiedzący kibice Realu Madryt doszukują się odkrywczych kontrowersji. Sprawdźmy więc czy sympatycy klubu z Santiago Bernabéu po raz kolejny odkryli Amerykę.
Za pośrednictwem YouTube możemy bez problemu znaleźć przeróbkę filmiku z „Jeden z Dziesięciu”. To kilku sekundowe nagranie, w którym na rzekome pytanie uczestnika o to „czy pytania będą łatwe?”, prowadzący, Tadeusz Sznuk odpowiada: otóż nie. Dlaczego o tym teraz piszę? Ano dlatego, że łatwo przełożyć to na barcelońsko-madryckie poletko. Czy decyzje Undiano Mallenco było łatwo podjąć? Tak, odpowiedź jest jedna: OTÓŻ NIE.
Przedwczoraj, na gorąco po meczu, wydawało mi się, że arbiter sam trochę zepsuł ten mecz, dyktując rzut karny dla Realu Madryt, którego de facto być nie powinno. Analizując jednak sytuację głębiej, można dojść do wniosku, iż Undiano Mallenco tak naprawdę miał prawo się tutaj pomylić. Była to dynamiczna sytuacja, trudna do ocenienia, a Cristiano Ronaldo nie znajdował się kilka metrów od pola karnego, a zaledwie kilkanaście centymetrów. W tym przypadku niezbędne byłoby obejrzenie zapisu wideo, jednak na tak zbrodnicze zmiany, „spowalniające grę i wpływające na ogólną płynność rozgrywek” się nie zanosi.
Tuż po spotkaniu nie zawiódł mnie, jak zawsze nieoceniony w takich sytuacjach, dziewica orleańska hiszpańskiego futbolu, czyli Álvaro Arbeloa. Prawy obrońca, stojący zawsze na straży porządku. Postać krystalicznie czysta i bez skazy. 31-latek popisał się na Twitterze swoim błyskotliwym spostrzeżeniem: „Zatem ta sama historia co zawsze, prawda?”. Obiektywnej dyskusji nie odmówił sobie także Guti, który był sceptyczny, jeśli chodzi o słuszność podyktowaniu rzutu karnego za faul na Neymarze. Bredził coś także na temat odebrania licencji dla Undiano Mallenco. Dodając do tego niezwykle obiektywny komentarz Jerzego Dudka na C (podobno można było dowiedzieć się, że Mascherano ma 160 cm wzrostu, SERIO?) mamy komplecik. Słoma z butów. Nic więcej. Naprawdę szkoda gadać, jak bardzo trzeba być zacietrzewionym człowiekiem, żeby wszędzie doszukiwać się aspektów faworyzowania Barcelony. Skoro nawet niektórzy kibice Los Blancos potrafią przyznać, iż poszukiwanie tutaj drugiego dna jest nie na miejscu, to chyba warto czasem pójść po rozum do głowy.
„Laligosceptyczny” ekspert od Premier League, Przemysław Rudzki, określił ostatnie Gran Derbi jako mecz „kosmiczny”. Ja ze swojej strony mógłbym dodać tylko, że dawno nie widziałem spotkania pomiędzy Realem a Barceloną, które odbiegałoby w tak pozytywny sposób od standardów nałożonych przez José Mourinho. Dlaczego choć raz nie możemy cieszyć się, iż obserwowaliśmy fantastyczne widowisko? Dlaczego choć raz nie jesteśmy w stanie być z dala od określeń „Penaldo”, „Karzeł na sterydach” czy „Farsa”? Trochę pokory. Cieszmy się, że mamy przyjemność oglądać tak wybitnych zawodników, czego będą zazdrościć nam przyszłe pokolenia.
A na koniec wisienka na torcie. Panie Jerzy…
Źródło: Własne