Pomocnik Barcelony, Andrés Iniesta, rozegra swój pięćsetny oficjalny mecz w barwach Barçy przy okazji jutrzejszego meczu z Atlético o wejście do półfinału Ligi Mistrzów.
Andrés Iniesta (11.05.1984) przybył do La Masii w 1996 roku, mając 12 lat. Cztery lata później, Serra Ferrer pozwolił mu trenować z pierwszym zespołem, a dwa lata później, zadebiutował w drużynie Van Gaala. Był to sezon 2002/03, mecz przeciwko Brugii w Lidze Mistrzów, w którym młody zawodnik nie zrobił nic znaczącego, ani w szatni, ani na boisku. Aktualnie ma on na konie 499 oficjalnych meczów i lada dzień może dobić do 500, grając przeciwko Atlético na Calderón i walcząc o półfinał.
Jakie są Twoje odczucia przed tym specjalnym dniem i bardzo ważnym meczem?
Fajnie by było rozegrać wielki mecz i znaleźć się w półfinale, w którym bardzo chcielibyśmy być. Będziemy z nimi walczyć, wiedząc, że są oni bardzo trudnym i twardym zespołem od pierwszej minuty. Gramy sporo, ale jesteśmy w stanie pokazać się z najlepszej strony i wygrać.
Zazwyczaj wszelkie jubileusze są przygotowywane, żeby wszystko poszło dobrze. Jak jest w Twoim przypadku?
Nie jest łatwo się przygotować, zwłaszcza że pierwszy mecz skończyliśmy z pewnymi brakami. To było bardzo intensywne spotkanie, zużyliśmy się fizycznie i psychicznie i przyszło po nim spore zmęczenie. Kiedy się skończyło, to od razu zaczęliśmy myśleć o rewanżu. Oni mają przewagę, bo grają na Calderón.
To był jeden z lepszych meczów w Twojej karierze. Czujesz się tak samo dobrze, jak my to widzimy z zewnątrz?
Każdy sezon jest inny, ale zawsze staram się iść naprzód i to właśnie teraz robię. Najważniejsze, to mieć dobre samopoczucie, cieszyć się i walczyć o tytuły.
Teraz przed Wami chwila prawdy.
Rozegraliśmy już sporą część sezonu. Jesteśmy w miejscu, w którym chcieliśmy być i chcemy pójść o krok dalej. Nikt nie wie, jak będzie wszystko wyglądało na końcu, ale my będziemy walczyć na 200% o wszystkie trzy tytuły.
Cztery mecze przeciwko Atlético, cztery remisy i dwa gole. Jakie wnioski można z tego wyciągnąć?
Główny wniosek jest taki, że jesteśmy równymi drużynami. Atlético zmusza do tego, by być bardzo skupionym, nie popełniać żadnych błędów. Oni niczego nie ułatwiają i wykorzystują nawet najmniejsze okazje na wyjście do przodu. Musimy pamiętać, że wciąż mają szansę na wygraną, ale wiedzieć też, że tamten mecz był takim, który pozostawił po sobie dobre odczucia. Polepszymy niektóre elementy i postaramy się wszystkich zaskoczyć.
Spodziewacie się kontratakującego Atlético?
Nigdy nie wiadomo, ale patrząc na to, co pokazywali zazwyczaj, spodziewam się drużyny bardzo zamkniętej, z asekuracją w środku pola. Musimy być gotowi i szukać wolnych zawodników w miejscach, z których można zagrozić, bo prawda jest taka, że jak się idzie dwójką czy trójka, to zawsze ktoś będzie wolny. Musimy być szybcy i strzelić pierwsi gola.
Jakie zalety ma klasyczne 4-3-3 i pojawiający się ostatnio, w ważnych meczach, układ kluczowej piątki z przodu?
Oba ustawienia się różnią, ale nie wiem, które jest lepsze, a które gorsze. W obu wychodzimy mniej lub bardziej do przodu. Ostatecznie dzieje się tak, że rozgrywamy mecz tak, by czuć się najbardziej komfortowo.
Wygrać tak czy tak, co za różnica…
Teraz w każdym meczu musimy być maksymalnie skupieni i żaden schemat nie ma nadrzędnego znaczenia. Musimy dać z siebie 200%. Barça ma zawodników na najwyższym poziomie.
Już strzeliłeś swojego pierwszego gola na Bernabéu. Brakuje Ci jeszcze bramki na Calderón. Wyobrażasz sobie, że mógłbyś strzelić?
Zawsze lubię wyobrażać sobie różne scenariusze i byłoby świetnie pomóc kolegom strzelając gola, ale najważniejsze jest, by dopomóc w dostaniu się do półfinału. Jeśli strzelę, to super.
Zawsze jak strzelasz, to Barça wygrywa.
Widziałem statystyki. Było by świetnie, gdyby coś takiego zdarzyło się ponownie.
Ostatnio spadają na Was nieszczęścia. Zagracie bez Valdésa i Piqué…
… ale mamy Pinto i Bartrę. Nie mamy wątpliwości co do żadnego zawodnika. Kadra się zredukowała, ale takie rzeczy się zdarzają. Idealnie by było mieć najsilniejszy skład, Valdés i Piqué są bardzo ważni, ale nie możemy mówić, że ci co zagrają, nie są na najwyższym poziomie. Jeśli wygramy, to dlatego, że wszyscy podołali.
Bolało Was, kiedy mówiono że Barcelona się skończyła po przegranych z Sociedad i Valladolid?
Nie bolało. Nie zaprzątam sobie głowy wszystkim, co wychodzi z zewnątrz. Gdyby się tym przejmowano, to można by zwariować. Trzeba oczywiście wszystko przeanalizować i rozpatrzeć. Wszystko jest względne, bo przecież inne zespoły też przegrywają. My byliśmy na pozycji lidera bardzo długo czas. Wygrywać nie jest łatwo. Tak było przeciwko Betisowi i będzie przeciwko Granadzie i już do końca, bo każdy będzie chciał wypaść jak najlepiej.
Pięć lat temu zostałeś zapytany na konferencji prasowej o koniec cyklu. Co o tym myślisz teraz?
Zdajemy sobie sprawę z pewnych rzeczy i jak na razie szło nam nieźle. Cykl, w którym każdego roku zdobywa się trofea, jest bardzo trudny do utrzymania. O końcu cyklu można jednak mówić, kiedy nie wygra się nic przez rok czy dwa, ale mówienie o tym przed końcem sezonu, to absurd.
Co napędza tę grupę? Głód zwycięstwa? Rywalizacja?
Najlepsze jest to, że każdego roku udało nam się coś wygrać. Wydaje się, że łatwo jest wygrać ligę i zdobywać wiele tytułów każdego roku. Ale wcześniej coś takiego się nie zdarzało. Dzieci mające 10 lat może i widziały tylko tę Barçę, która zawsze wygrywała, ale nas wiele kosztuje, by utrzymać zwycięski rytm każdego dnia. I nie możemy nikogo zawieść.
Pozostało 11 mozliwych meczów do rozegrania. Dlaczego powinniśmy wierzyć w tę drużynę?
Drużyna, która zrobiła tak wiele, zasługuje na to, by w nią wierzono, ale nie dlatego, że ja tak mówię. Czuję, że ludzie wierzą w ten zespół, ponieważ doceniają to, że przez tak długi czas wygrywał i grał dobrze.
Ty zawsze grasz dobrze, Neymar się poprawia, Messi to wiadomo, Pedro, Alexis. Najmocniejszy atak na Calderón.
Tak czy inaczej musimy strzelić minimum jednego gola i patrzeć jak się układa gra. Drużyna zrobiła postępy i teraz jest dobry moment, by rozegrać ten ważny pojedynek. To jest mecz na śmierć i życie. Nie ma innego wyjścia, trzeba zagrać zwycięsko od pierwszej minuty i to zrobimy. Musimy pokazać Atlético, że to my będziemy w półfinale.
Byłeś pod wrażeniem ciszy, jaka pojawiła się na stadionie Bernabéu, kiedy Ty i Messi mieliście piłkę?
Nie wiem, my musieliśmy zwracać uwagę na wiele innych rzeczy. Może dobrze nam szło. Inną sprawą jest to, co czuliśmy my i co chcieliśmy osiągnąć, byliśmy liderem tak długo, a później spadliśmy, jedyne co się wtedy liczyło, to by znów coś znaczyć w lidze.
W Madrycie ciągle mówi się o spięciu na linii Busquets – Pepe. Casillas nawet powiedział, że wytarga zawodnika z Barcelony za uszy…
Busi już wypowiedział się na ten temat. Pepe również. Każdy powiedział jak on to widział, ale ja pozostaję po stronie mojego kolegi.
A co sądzisz o karze nałożonej przez FIFĘ?
Ja co prawda nie przybyłem do Barcelony, przemierzając 5000 km, tylko 500, ale uważam, że La Masia staje się dla ciebie rodziną, oni opiekują się tobą, pomagają ci się rozwijać, uczą cię, przechodzą z tobą wszystkie poziomy. Nie wiem jakie są zasady, ale wierzę w dobrą pracę klubu, ponieważ wiem, że robią to od wielu lat, ja jestem tego przykładem.
Źródło: MundoDeportivo.com