Ostatni raz, kiedy Messi, Neymar, Alexis czy Pedro strzelili gola, był 5 kwietnia, w meczu przeciwko Betisowi. Od tamtego czasu jedyną osobą zdolną do zdobycia bramki były Marc Bartra. A jak wiadomo, jeśli nie ma goli, to nie ma zwycięstwa.
Mówi się, że najlepszą obroną jest atak. Jeśli chodzi o Barça i jej sposób rozumienia gry, to to powiedzenie stało się pewnego rodzaju mottem i sposobem…. ale nie w ostatnim miesiącu. Posiadać piłkę, wyminąć rywala i pięknie zakończyć akcję. Tak zazwyczaj wyglądało to jeśli chodzi o Messiego (38), Alexisa (19), Pedro (18) i Neymara (14), to właśnie był plan Taty Martino.
Argentyński trener na pewno nie spodziewał się, że źródełko z golami w końcu wyschnie, i to właśnie w najważniejszym miesiącu sezonu, kiedy to odkrywana jest prawdziwa twarz wielu zespołów. W momencie kiedy to było najbardziej potrzebne, napastnicy Blaugrany przestali strzelać. Cała ta sytuacja zaczęła się po meczu z Betisem z 5 kwietnia, kiedy to Messi strzelił swoje dwa ostatnie gole. Jedynie Marcowi Bartrze udało się strzelić w finale Pucharu Króla, co przerwało te dni posuchy.
Oczywiście, cała wina nie leży tylko po stronie napastników. Brak dobrze wchodzących piłek, nie ma pressingu, a dwaj napastnicy z najwyższą formą w tym sezonie, Pedro i Alexis, grają tylko końcowe minuty w najważniejszych meczach roku. Wszystko to przekłada się na złą dyspozycję. A najgorsza jest możliwość nieuchronnego pozostania w tej otchłani rozpaczy, przez drużynę, która chyba straciła swój piłkarski węch.
Messi zalicza swój trzeci mecz bez gola (275 minut), a Neymar nie widział piłki, strzelonej przez siebie, w bramce od pierwszego meczu ćwierćfinałowego z Atlético Madryt. Brazylijczyk wielokrotnie próbował i dawał nadzieję w meczu rewanżowym, ale ostatecznie został z czterema spotkaniami na koncie bez ani jednego gola. Miał również swoją szansę we wczorajszym spotkaniu przeciwko Realow Madryt, ale jego strzał odbił się od słupka, a czasu do końca meczu pozostało bardzo niewiele. Ostatecznie był on jedynym napastnikiem, który dawał kibicom nadzieję na odrobienie wyniku.
Żadną okazją strzelecką nie popisał się Alexis Sánchez, który opuszczał stadion Mestalla wyraźnie zły. Co prawda grał on zaledwie 5 minut, co ostatnio jest normą, ale jakby nie patrzeć, jest on drugim najlepszym strzelcem w zespole (19 goli). Chilijczyk nie strzelił jednak gola od meczu z Osasuną z 16 marca. Barça wygrała wtedy 7-0, a Alexis był strzelcem jednej z bramek.
Tamten mecz był również ostatnim, w którym swojego gola strzelił Pedro. Dokładają tamto trafienie, Kanaryjczyk ma na koncie łącznie osiemnaście strzelonych bramek w tym sezonie. Bez wątpienia w wysokiej formie, napastnik, podobnie jak Alexis, rzadko pojawia się w wyjściowej jedenastce Taty Martino.
Jakiś czas temu wydawało się, że wraca ta najlepsza Barça. Messi zaczął doganiać Cristiano Ronaldo w walce o tytuł króla strzelców. Jednak nagle wszystko zaczęło się sypać. Najpierw obrona – kontuzja Víctora Valdésa i Gerard Piqué. Zespół zaczął się rozstrajać, a napastnicy przestali strzelać. Gra bez pomysłu, bez skuteczności, bez goli. A jak wiadomo, bez goli nie ma zwycięstwa. Najpierw sprawdziło się to w Lidze Mistrzów, później w La Liga, a teraz, w Pucharze Króla. Wszystkie trzy wielkie rozgrywki zostały stracone w zaledwie tydzień.
Źródło: Sport.es