Po zawieszeniu butów na kołku nowy trener FC Barcelony, Luis Enrique wybrał jeden z najbardziej niezwykłych sposobów na życie: sport.
W dniu 10 sierpnia 2004 roku, w wieku 34 lat, Luis Enrique ogłosił zakończenie kariery piłkarskiej, a jego ostatni mecz miał miejsce na Camp Nou przeciwko Racingowi. Lucho uznał, że jest to najlepszy moment, aby skończyć piłkarską przygodę. Wtedy miał na koncie 300 meczów i 108 strzelonych bramek dla Barcelony. Należy również przypomnieć, że jako piłkarz został doceniony przez Pelé i znalazł się w tzw. FIFA 100.
Asturyjczyk nie mógł jednak długo wytrzymać bez uprawiania sportu. Zaraz po opuszczeniu stolicy Katalonii spędził kilka miesięcy w Australii, gdzie surfował. W ciągu dziesięciu lat po zostawieniu futbolu brał udział w cyklach, maratonach, a nawet zawodach Ironman (3,86 km pływanie, 180,2 km jazda na rowerze i 42,1 km bieg – przyp.red), które wymagają doskonałej kondycji.
Lucho poznał oblicze wielu sportów i prowadził ekstremalny styl życia, ale wśród wszystkich dyscyplin, najbardziej cenił sobie kolarstwo. Zawsze, kiedy to możliwe, bierze rower górski lub szosowy i udaje się w trasę, pokonując jednocześnie wiele kilometrów, samodzielnie lub wraz z swoim przyjacielem, Juanem Carlosem Unzué (jego asystent – przyp.red). Z chęcią śledzi też Vuelta a España (kolarski wyścig, największy po Tour de France i Giro d’Italia – przyp.red), w którym bardzo chciał wziąć udział, jednakże obecnie nie ma wystarczająco dużej ilości czasu na uprawianie tego sportu. Poza tym podziwia ‘Purito’ Rodrígueza i Alejandro Valverde, ale szanuje także każdego rowerzystę, którzy bierze udział w cyklach. Jego ostatnim wielkim wyzwaniem przed pojawieniem się na ławce trenerskiej Celty były cykl, w którym pokonał aż 800 kilometrów wraz z Unzúe.
Jednakże Luis zna także inny sport niż kolarstwo. W 2005 roku ukończył maraton w Nowym Jorku w ciągu 3. godzin i 14. minut (choć swój najlepszy wynik uzyskał we Florencji, gdzie ustanowił czas 2:57:50). Wziął także udział w jednej z najtrudniejszych imprez na świecie, Marathon des Sables (w dosłownym tłumaczeniu Maraton Piasków). Wyścig ten trwa sześć dni, a jego uczestniczy pokonują na Saharze około 250 kilometrów w szczytowej temperaturze. W przypadku Lucho było to 48 stopni Celsjusza. Asturyjczyk musiał biec razem z całym sprzętem, ubraniami i jedzeniem, a za samo wzięcie udziału musiał zapłacić 5 tysięcy dolarów. Choć organizatorzy oferują opiekę medyczną to zdarzało się już kilka przypadków śmiertelnych. Należy także zwrócić uwagę na fakt, że Lucho przygotowywał się do tego wydarzenia wraz z Josefem Ajramem, słynnym maratończykiem, który ukończył zawody Ironman.
„Gdy grałem w piłkę byłem trochę dziwakiem, ponieważ już wtedy myślałem o tym, co będę robił po zakończeniu kariery. Już wtedy miałem w głowie maratony i inne tego typu zawody. Miałem jednak wątpliwości co do uprawiania tego sportu, bo bałem się, że moje kolana czy inne stawy nie wytrzymają. Udowodniłem jednak, że również popularny sportowiec może ukończyć Maraton Piasków”, powiedział Lucho w wywiadzie dla SportLife z 2011 roku.
„W 2010 roku zacząłem od pływania, chodziłem na basen 2-3 razy w tygodniu. Ale moim planem było trenowanie przez sześć miesięcy, pierwsze trzy to podstawy, a kolejne trzy to specjalne treningi. Z tego miejsca chciałbym podziękować José Ramónowi Callenowi, który bardzo mi pomógł. Jestem osobą, która jest bardzo emocjonalna i bardzo przeżyłem Ironmana. Skończyłem maraton w Nowym Jorku z wielkim zmęczeniem, ale w ostatnich 15. minutach tego morderczego biegu poczułem radość z osiągnięcia celu. Przeżywałem takie maratony dzień wcześniej o wiele bardziej niż piłkarskie mecze. Zwykle miałem problem z zaśnięciem lub nie spałem z powodu stresu. Kolarstwo? Jestem szczęśliwy, że mogłem ukończyć cykle, bowiem maraton nie zależy od awarii lub wypadku”, kontynuuje.
Także wtedy zaznaczył, że jego celem jest wzięcie udziału w Maratonie Piasków. Udało mu się później tego dokonać, choć nie bez problemów. Poniżej przedstawiamy materiał przygotowany przez hiszpański Canal + odnośnie maratonu Piasków w którym wziął udział obecny trener FC Barcelony:
Zarówno w czasie, gdy trenował Barcelonę B, a później Celtę, Luis Enrique starał się utrzymać rytm treningu do tego stopnia, że jego niektórzy piłkarze twierdzili, że jest w lepszej kondycji niż oni… Taki jest właśnie Luis Enrique. Możemy się więc spodziewać, że podczas zajęć Barcelony będą lały się siódme poty.
Źródło: Sport/Marca/Canal+