Tego wieczoru możemy być świadkami historycznego wydarzenia. José Manuel Pinto, po siedmiu latach na Camp Nou, ma szansę pomóc drużynie w zdobyciu tytułu.
To nie będzie jego pierwszy tytuł, lecz pierwszy raz, gdy będzie miał tak duży wkład w sprawę. W poprzednich sezonach podczas spotkań ligowych między słupkami stał Víctor Valdés, a weteran grał zaledwie rolę dublera, choć pojawił się na murawie podczas czterech finałów Pucharu, z których dwa okazały się zwycięskie.
Tym razem jednak kontuzja Valdésa dała Pinto szansę na regularną grę i możliwość pojawienia się na boisku aż w 12 spotkaniach ligowych.
Choć ekstrawagancki bramkarz zawsze był obiektem krytyki uznawanym za powód porażek, jego statystki mówią co innego. W tym sezonie nie obronił 11 strzałów w spotkaniach ligowych ze średnią straconych bramek 0,91 na mecz. W porównaniu z Valdésem, liczby te nie różnią się tak znacząco, jak twierdzą niektórzy: 21 bramek w 25 ligowych spotkaniach ze średnią straconych bramek 0,84 na mecz.
Największą różnicą jest to, że Valdés odegrał kluczową rolę podczas meczów na początku sezonu, dzięki którym drużyna mogła znaleźć się na szczycie tabeli. Pinto nie popełnił żadnego strasznego błędu, lecz nie uratował zespołu, gdy miał na to szansę.
Źródło: Marca.com