Jestem kibicem Barcelony. Może dziwnie zaczynać felieton w ten sposób, jednak czuję się w pewien sposób zobowiązany, by się przedstawić. Nie pisałem wcześniej podobnych artykułów, zazwyczaj po prostu czytam to, co piszą inni. Dla siebie. Nie udzielam się w komentarzach, lubię zwyczajnie znać różne punkty widzenia. Jednak obecna sytuacja Barcelony i Messiego sprawiła, że chcę wystąpić z apelem: Messi, uwierz w siebie!
Barça przeżywa od jakiegoś czasu trudniejsze chwile. Po pełnych sukcesów latach, podczas których na ławce trenerskiej zasiadał Pep Guardiola i Tito Vilanova, przyszedł czas posuchy. Barcelona zdaje się poszukiwać utraconej tożsamości piłkarskiej, a kibice i dziennikarze skupiają się w swoich ocenach w zasadzie jedynie na postawie Leo Messiego. W zeszłym roku podkreślali jego rzekomą niechęć do gry, związaną z oszczędzaniem sił na Mistrzostwa Świata. Na Mundialu Messi zaciągnął swoją reprezentację do finału, a jednak zebrał gromy na swoją głowę, bo miał czelność odebrać przyznaną mu nagrodę dla najlepszego zawodnika turnieju. Argentyńczyk to w tej chwili piłkarz znajdujący się pod olbrzymią presją, prawdopodobnie nie ma na świecie drugiego, nad którym wisiałby taki ciężar. Wpatrzone w niego oczy kibiców Argentyny i Barcelony proszą błagalnie: „Zrób coś!”. Wszyscy wierzą, że Leo znów weźmie na swoje barki całą grę i jego gwiazda znów rozbłyśnie najjaśniejszym światłem. Postaw się jednak, czytelniku, czytelniczko, w jego sytuacji. Poczuj ten ciężar, a potem odpowiedz sobie: „Czy ty uwierzył(a)byś w siebie?”.
Barcelonie potrzeba zjednoczenia. Dlatego mam nadzieję, że ten tekst pojawi się w wielu miejscach. Jeśli komuś się podoba – niech włączy się w akcję. Linkujcie do tego tekstu, zamieszczajcie go na swoich stronach, forach, fanpage’ach. Jeszcze nie tak dawno czułem naszą wspólną wiarę w Barcelonę i Messiego. Przegrana w lidze najpierw z Realem, a później Celtą diametralnie zmieniły nastroje fanów Dumy Katalonii. Wcześniej liczono minuty bez straty gola i patrzono w siną dal, szukając kolejnych pucharów i rekordów do pobicia. Zastanawiano się, kiedy Real straci szansę na mistrzostwo. I czy Leo zimą odbierze kolejną Złotą Piłkę.
Barcelona potrzebuje wiary kibiców, bo z wiary bierze się wsparcie. Zniechęcenie rodzi frustrację. To samo nakręcająca się spirala, którą trzeba powstrzymać. Uwierzmy w Barcelonę, a Leo niech uwierzy w siebie. Pokonywał już niejedną przeszkodę w swoim życiu. Problemy zdrowotne niemal przekreśliły jego marzenia – o tym wie każdy kibic choćby od święta interesujący się piłką nożną. Niewielu wie jednak, że Leo prowadzi fundację swojego imienia, pomagającą dzieciom z całego świata. By one również miały szansę uwierzyć w siebie.
Leo Messi to ktoś więcej niż piłkarz. Jako ikona sportu jest wzorem dla milionów ludzi na całym świecie. Media prezentują jego nieskazitelny wizerunek. Ma też obowiązki względem sponsorów, podczas spotkań musi być uśmiechnięty i pełen życia. Gdzie czas na przemyślenia? Na poukładanie sobie pewnych spraw w głowie? Zwykły kibic po meczu dopije piwo, czasem jeszcze trochę się pozłości, ale następnego dnia pójdzie do pracy, będzie zajęty swoimi sprawami, wieczorem może wejdzie na stronę z newsami o Barcelonie i będzie sobie rościł prawo do nazywania Messiego leniem. A dla Leo Barcelona to całe życie. On przecież odczuwa te same (a może nawet mocniejsze) emocje, co każdy kibic Barcelony. Jestem pewny, że nikt tak mocno nie przeżywa porażek Barçy jak on.
Messi w siebie uwierzy. Jestem o tym przekonany. Nie raz już udowadniał, że to potrafi. Dwie kolejne bramki w Lidze Mistrzów w meczu z Ajaxem i wyrównany rekord Raúla znów zmieniły tendencje w mediach i komentarzach na portalach sportowych. Zwyczajna koniunktura i chwytliwe tytuły dla lepszej klikalności. By odwrócić sytuację na stałe, Messi potrzebuje wiary w siebie – swojej i naszej. Jak mógłby w siebie uwierzyć, jeśli wszyscy wokół wątpią? Dlaczego sobie dajemy furtkę do tych wątpliwości, a od Leo wymagamy niezachwianej wiary? Wybieramy łatwiejszą drogę, a jednocześnie bezwzględnie wskazujemy Messiemu najtrudniejszy szlak. Nie stawiamy go w prostej sytuacji, a jednak zawsze jakoś sobie radzi. To nie jest łatwe, dlatego tym bardziej powinniśmy go szanować i doceniać.