Po ponad dwumiesięcznej przerwie piłkarze Barcelony wracają do gry w Lidze Mistrzów. W 1/8 finału trafili na najtrudniejszego rywala, na jakiego można było trafić – Manchester City. Mecz z Anglikami na ich stadionie na pewno nie będzie należał do najłatwiejszych. Jedno jest pewne – starcie takich drużyn będzie emocjonujące. Początek tradycyjnie o godzinie 20:45.Los chciał, by Barcelona z Manchesterem City ponownie spotkały się w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Na tym samym etapie obie ekipy mierzyły się w zeszłym sezonie. Do dalszej rundy zakwalifikowała się katalońska drużyna pewnie wygrywając dwumecz 4:1. W awansie drużyny prowadzonej wówczas przez Gerardo „Tatę” Martino dużo pomogła czerwona kartka Martína Demichelisa i rzut karny, który wykorzystał Leo Messi. Do tamtego momentu Barça nie potrafiła znaleźć sposobu na pokonanie Joe Harta. Sytuację gości przed rewanżem poprawił Dani Alves, podwyższając wynik na 2:0 w końcówce. Mecz na Camp Nou miał być dopełnieniem formalności i tak też się stało. Dla Blaugrany ponownie trafiali Messi i Alves. Dla „The Citizens” jedynego gola strzelił Vincent Kompany.
Jednak tegoroczny mecz z pewnością będzie różnił się od poprzedniego. Przynajmniej tak twierdzą zawodnicy angielskiego zespołu. Niemniej jednak Manchester City to zespół bardziej doświadczony, niż rok temu i posiadający w składzie indywidualności, które mogą sprawić Barcelonie wiele problemów.
W lidze angielskiej podopieczni Manuela Pellegriniego zajmują drugą pozycję, z pięcioma punktami straty do prowadzącej Chelsea i z siedmioma oczkami przewagi nad trzecim Arsenalem. Po 26 kolejkach tylko trzy razy zaznali goryczy porażki. Siedem spotkań zakończyli, dzieląc się punktami z rywalem, a w szesnastu zgarniali całą pulę. Imponują zarówno w defensywie jak i w ofensywie. W tej pierwszej kategorii są jednymi z najlepszych. Tylko Chelsea i Southampton tracą mniej bramek. Za to pod względem zdobytych goli są razem z The Blues na pierwszym miejscu. Pytanie jednak, jak radzą sobie w starciach z silniejszymi rywalami? Otóż całkiem nieźle. Z drużyn z czołówki przegrali tylko z Arsenalem. Z Kanonierami również zremisowali. Starcia z Chelsea nie wyłoniły lepszego zespołu – oba spotkania zakończyły się remisami. Ofiarami piłkarzy z Etihad Stadium zostali za to Manchester United, Liverpool, Southampton i Tottenham. Jak widać potrafią radzić sobie z mocnymi zespołami.
W tym roku z pewnością nie prezentują najwyższej formy. W pierwszych dwóch miesiącach wygrali tylko trzy spotkania, trzy zremisowali, a jedno zakończyło się porażką. Jednak w spotkaniach takich jak dzisiejsze z Barceloną na bok odkłada się ostatnie wyniki. Przekonała się o tym właśnie Barça w meczu z Málagą, która ostatnich pojedynków nie zaliczała do udanych.
Zajrzyjmy teraz do obozu wicemistrzów Hiszpanii. Z pewnością w nie takich nastrojach piłkarze Barcelonie zamierzali lecieć do Anglii. Podopieczni Luisa Enrique zapewne planowali podróż po dwunastym zwycięstwie z rzędu, wciąż utrzymując jednopunktową stratę do Realu Madryt. Jednak pogodzić muszą się z tym, że przegrali u siebie z Málagą i znów mają cztery punkty straty do Królewskich. Należy jednak o tym jak najszybciej zapomnieć i skupić się tylko na dzisiejszym meczu, który będzie istotny w kwestii awansu. Zwycięstwo da Barcelonie przewagę sportową i mentalną.
Problemem dla Manuela Pellegriniego może być brak Yaya Touré, absolutnie kluczowego piłkarza dla Manchesteru City. Jego umiejętności i doświadczenie mogłyby okazać się kluczowe w starciu z Barceloną. Takiego problemu nie ma z kolei Luis Enrique, który ma do dyspozycji wszystkich piłkarzy.
Nieznacznym faworytem wydaje się zespół z Katalonii. Porażka z Málagą nie ma żadnego wpływu na dzisiejszy mecz. Jak to mówią – mecz meczowi nierówny i na pewno zobaczymy innych zawodników Barcelony, bardziej zmotywowanych i głodnych sukcesu, na który czekają w Lidze Mistrzów prawie cztery lata.
Dominika Siudem (DumaKatalonii.pl): Mecz wyjazdowy z Manchesterem City w Lidze Mistrzów, to wielki sprawdzian dla Barcelony, która często nie radzi sobie dobrze poza Camp Nou. Drużyna z Katalonii musi odpokutować za ostatnie spotkanie ligowe, w którym grała zupełnie nie tak, jak przyzwyczaiła nas przez ostatnie półtora miesiąca. Co prawda, ta porażka nie oznacza żadnego kryzysu, a może nawet bardziej zmotywować Barcelonę do walki, ale to się okaże. Manchester natomiast wygrał ostatnie spotkanie ligowe i to znacząco, jednak wcześniej nie prezentował się jakoś nadzwyczajnie, więc trudno powiedzieć, jak zagra w Champions. Niewątpliwie, atutem jest gra na własnym boisku. Spotkanie między Manchesterem City a Barceloną zapowiada się bardzo ciekawie i emocjonująco, gdyż każda z tych drużyn ma potencjał i na pewno będzie chała wygrać, co może dać nam wyrównane spotkanie. Mój typ, chociaż niezwykle trudno jest mi w tym przypadku obstawiać, to: 2:3.
Sebastian Gryziecki (BlogFCB.com): Spotkanie z gatunku tych, w których wszystko może się zdarzyć. Z jednej strony Barcelona, która po niespodziewanej weekendowej porażce z Málagą na pewno będzie chciała udowodnić swoim kibicom, że był to przypadek i chwilowy brak koncentracji. Z drugiej, Manchester City, który walczy o pierwszy w historii awans do 1/4 finału Ligi Mistrzów. Mimo że mecz zostanie rozegrany na Etihad, to faworytem powinni być Katalończycy. Rozpędzające się trio atakujących zdaje się z meczu na mecz coraz lepiej dogadywać. Jeśli poziomem dorówna im linia pomocy, możemy być pewni, że już pierwszy mecz dostarczy nam niesamowitych emocji. Na niekorzyść City działa również brak „serca” drużyny, a mianowicie Touré, który w pierwszym meczu nie będzie mógł wystąpić. W zeszłym sezonie Barca dwukrotnie triumfowała. Najpierw 2:0 na terenie wroga, następnie na Camp Nou 2:1. W tym roku spodziewam się rozstrzygnięcia już w pierwszym spotkaniu. Jeśli zagrają z polotem z kilku ostatnich kolejek ligowych (nie licząc Málagi oczywiście), stawiam na spokojne 4:1 po dwóch bramkach Leo i dwóch Neymara.
Źródło: Własne