Niezwykły występ Leo Messiego przeciwko Bayernowi Monachium doprowadził Barceloną do zwycięstwa w pierwszym półfinałowym meczu Ligi Mistrzów.
Po spotkaniu, argentyński napastnik wypowiedział się na temat swoich odczuć związanych z tym meczem. „Uzyskaliśmy świetny wynik, jednak nic jeszcze nie osiągnęliśmy. Zostało nam 90 trudnych minut w Monachium, musimy być przygotowani”, napisał Messi na Facebooku, wrzucając również zdjęcie całego składu świętującego 3:0 w szatni.
Argentyńczyk wie, że mecz w Niemczech będzie bardzo skomplikowany. „Bayern ma dobrych zawodników, a ci, którzy są kontuzjowani, mogą wrócić. Prawda jest taka, że musimy szukać zwycięstwa od samego początku i z użyciem wszystkich naszych piłkarzy”, powiedział napastnik Barcelony.
Podobny styl
Pomimo wszystko piłkarz przyznał, że „jest to duża zaliczka i bardzo dobra” ze spotkania, które było „bardzo trudne i przeciwko drużynie o podobnym stylu gry. Musieliśmy mocno pracować by zdobyć pierwszego gola”.
Kibice na Camp Nou skandowali nazwisko Messiego, a zawodnik przyznał, że „zawsze jest fajnie, kiedy skandują czyjeś imię”. Strzelone przez niego gole odblokowały drużynę i rozstroiły Manuela Neuera. „Prawda jest taka, że wcześniej mieliśmy też dobre sytuacje, jednak bramkarz Bayernu jest wybitny i udało mu się wybronić np. tę akcję Luisa. Ważne było, żebyśmy strzelili tego pierwszego gola, z racji tego, co on dla nas oznacza i że wtedy pokonalibyśmy dobrą drużynę jaką jest Bayern”.
Wielkim poszkodowanym tego meczu stał się Boateng, obrońca Bayernu, który został ograny przez Messiego przy drugim golu. „Postanowiłem pójść z piłką w prawo, ponieważ wyobraziłem sobie, że on będzie myślał iż pójdę w lewo”.
Leo przyznał, że ten wynik i ten mecz „nie ma nic wspólnego z Mistrzostwami Świata”, kiedy to Niemcy pokonali Argentynę w finale w Brazylii. „To było dawno, już to przeboleliśmy i nie ma co wracać do tamtego dnia. Rozmawiałem z Agüero i zauważyliśmy, że obaj strzeliliśmy im gole w Lidze Mistrzów, a na Mundialu nie. To były zupełnie inne mecze, taka prawda”.
Źródło: Sport.es