Víctor Valdés nie lubi dużo mówić. Ostatnio jednak udzielił emocjonalnego wywiadu, w którym mówił m.in. o swojej przeszłości.
Co zmieniłbyś w swoim życiu?
Gdybym jeszcze raz się urodził, nie zostałbym bramkarzem. Kazali mi uwierzyć, że mam talent, ale to nie jest łatwa droga i nie zostałam spłacona przez te wszystkie lata cierpienia. Przeżyłem wiele dni, których nie chciałbym przeżyć. Grałem, bo przekonano mnie do tego w młodym wieku, przyjąłem to wyzwanie, ale przeżyłem wiele trudnych momentów.
Najgorszy moment Twojego życia?
Piłkarze mają surrealistyczne życie. Dali nam wszystko, a w trakcie kontuzji musiałem zmierzyć się z rzeczywistością. Gdy mieszkałem w Augsburgu, dwa razy dziennie musiałem dojeżdżać tramwajem do fizjoterapeuty. Nie lubię sławy. Pewnego dnia światło zgaśnie i będzie trudno odnaleźć sobie miejsce.
Co podziwiasz w Guardioli?
Miałem to szczęście, by grać u niego kilka sezonów. Poza tym, że był naszym nauczycielem, potrafił się dostosować, rozmawiając z każdym zawodnikiem w szatni. To najtrudniejsza część z bycia trenerem – umiejętność schowania swojej dumy, w rozmowie z niektórymi osobami.
Jaki jest Messi?
Messi robi niewyobrażalne rzeczy, potrafi grać pod dużą presją i ma nieludzki talent. Zawsze był na wyższym poziomie, niż byłem do tego przyzwyczajony. On nie ma żadnych ograniczeń.
Jak się żyje z Víctorem Valdésem?
Mam trudny charakter i dlatego moja żona zasługuje na najwyższe trofea. Jestem zakochany w niej od pierwszego wejrzenia i pozostanę z nią.
Czy potępiasz jakiś moment swojego życia?
Obwiniam się za te momenty, gdy byłem na uboczu i rozczarowywałem ludzi, którzy oczekiwali więcej ode mnie niż ja sam. Z pewnością mój dzień pożegnania z Barçą, z powodu kontuzji, nie przebiegł tak, jak chciałem. Odwróciłem się o odszedłem, choć ludzie spodziewali się czegoś więcej.