Wczorajsze spotkanie w Lizbonie z pewnością przejdzie do historii jako jedno z najbardziej emocjonujących starć tej dekady. Barca przegrywając 2:4 potrafiła odwrócić los spotkania i ostatecznie wygrać 5:4. W meczu szczególną uwagę przykuł na siebie Alvaro Carreras.
Kto nie oglądał tego meczu, niech żałuje. Co to było za spotkanie! Mogło się ono skończyć zupełnie inaczej, jednak dzięki konsekwencji i nieustępliwości w ostatniej akcji meczu Raphinha przeważył szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Nie wszyscy mogą być zadowoleni ze swoich występów, niestety w tym gronie znajduje się również Wojtek Szczęsny, która zaliczył dwa „wielbłądy” i mógł zaprzepaścić wygraną Dumy Katalonii.
Na zupełnie innym biegunie znajduje się natomiast Alvaro Carreras, boczny obrońca Benfici, który tym spotkaniem zwrócił na siebie uwagę europejskich gigantów. Hiszpan zaliczył w tym meczu asystę i pokazał się z bardzo dobrej strony. Nie dziwi więc, że przyciągnął zainteresowanie innych zespołów, w tym Barcy. Benfica jednak nie ma zamiaru łatwo oddać swojego diamentu i stawia zaporową cenę.
Portugalczycy chcą za swojego zawodnika około 50 milionów euro, patrząc na wiek, predyspozycje i długość kontraktu (do czerwca 2029) sprawiają, że wcale nie jest to wyimaginowana kwota. Jak podaje kataloński „Sport” – Carreras poza Barceloną jest obserwowany przez Real Madryt, Atletico, Juventus czy Manchester United. Co ciekawe, w dwóch ze wspomnianych klubów miał on okazję występować.
Jego kariera rozpoczęła się bowiem w szkółkach Realu Madryt, natomiast do samej Benfici trafił on z… Manchesteru United, który sprzedał Hiszpana za 6 milionów euro. Patrząc z perspektywy czasu nie była to dla nich najwyraźniej udana transakcja. Klub przekonuje jednak, że nie ma intencji sprzedaży 21-letniego Hiszpana więc wszelkie podchody transferowe musiałyby wiązać się z ogromnym nakładem finansowym.