Z pewnością większość kibiców pamięta feralny sezon 2013/2014 i walkę do ostatnich chwil o mistrzostwo Hiszpanii. Nie obyło się bez kontrowersji za które teraz przeprasza główny winowajca – Matheu Lahoz. Chodzi o ostatni mecz Barcy z Atletico Madryt.
Ostatnia kolejka, napięcie sięga zenitu, Barca mierzy się wtedy na Camp Nou z kolejnym faworytem do wygrania ligi – Atletico. Gospodarze potrzebowali zwycięstwa, goście remisu. Spotkanie było wyjątkowo wyrównane, najpierw wynik otworzył Luis Suarez a niedługo później wyrównał Diego Godin. Wtedy nadeszła kontrowersja o której mówiło się głośno przez kolejne lata.
Leo Messi trafił do siatki w 66. minucie spotkania, sędzia jednak gola nie uznał tłumacząc, że piłka zagrywana była z pozycji spalonej. Pozycji o której nie mogło być w ogóle mowy. Sędziujący ten mecz Metheu Lahoz był przekonany, że ostatni piłki dotknął Cesc Fabregas. W rzeczywistości był to obrońca Atletico – Juanfran. Ta sytuacja zaważyła ostatecznie na końcowym tryumfie Atletico, które mogło cieszyć się z mistrzostwa. Barcy pozostał niesmak i pretensje o niezrozumiałą decyzję.
Przez lata arbiter wypierał się jakoby popełnił błąd w tym starciu. Najwyraźniej jednak albo zobaczył powtórki i przeanalizował je dokładnej, albo po prostu w końcu uznał, że czas przyznać się do kradzieży tytułu: „Myliłem się. Ten tytuł powinien trafić do Barcelony. Popełniłem błąd, dopiero później zobaczyliśmy, że to Juanfran dotknął futbolówki. Z miejsca, w którym byłem, nie dało się tego stwierdzić. Założyłbym się o wszystkie 20 palców u rąk i nóg, że zagrywał Cesc”.
Tytułu to nam nie zwróci, ale dobrze wiedzieć, że nie zwariowaliśmy i przez lata mieliśmy rację co do tej sytuacji. Tyle z tego dobrego…