Był szykowany do zastąpienia Leo Messiego w Barcelonie, otrzymał po nim nawet koszulkę z numerem 10. Niestety jego historia w Barcelonie przebiegła nie do końca tak jak sobie tego wymarzył młody skrzydłowy. Teraz wydaje się bardziej niż pewne, że Ansu Fati opuści on Dumę Katalonii.
Nadzieja, objawienie, nowe wcielenie Messiego. Takie epitety towarzyszyły Ansu Fatiemu podczas jego pierwszych lat w Barcelonie. Niestety to oczarowanie szybko minęło, gdy zawodnika zaczęły trapić kontuzje i systematycznie tracił miejsce w składzie. W końcu, aby ratować karierę, udał się na wypożyczenie do Brighton. Tam również nie zagrzał miejsca, na co liczyła Barcelona i wrócił do klubu.
Pod wodzą Hasiego Flicka gra jeszcze mniej, według portalu Flashscore zagrał jedynie 8 spotkań w których nie zaliczył ani bramki ani asysty. Niemiec wprost pokazuje, że nie znajduje się on w jego planach na nadchodzące lata i klub najpewniej w najbliższym oknie postara się go spieniężyć. Do tego dochodzi również ogromne rozczarowanie zawodnika, według „Mundo Deportivo” jest on dotknięty i uważa, że jest to niesprawiedliwe.
Na treningach strzeleckich prezentuje się ponoć lepiej od swoich rywali. Mimo to to oni wystawiani są do pierwszego składu i chwaleni w mediach. Być może jest to swoisty sposób na przekonanie go do odejścia. Na zawodnika już czai się kilka solidnych ekip, więc zainteresowanie w końcu się pojawiło. Jeszcze w styczniu swoje zainteresowanie Ansu Fatim wyrażały – Ajax Amsterdam, Borussia Dortmund, FC Porto i stambulski Besiktas.
Bardzo prawdopodobne więc, że zawodnik trafi właśnie do jednego z tych klubów. Najpewniej mówi się o wypożyczeniu z opcją wykupu. Kontrakt Fatiego obowiązuje bowiem jeszcze przez 2 lata – do czerwca 2027 roku.