Lamine Yamal w ostatnim czasie jest obiektem wielu rozmów, pojawiają się głosy, że młody gwiazdor powoli odlatuje od rzeczywistości. Jeśli plotki, które przekazał Romain Molina się potwierdzą to może być w tym wiele prawdy. A winny jest sam klub.
Yamal bez wątpienia jest żywym złotem dla FC Barcelony, niestety przez wręcz religijne podejście do jego osoby w klubie zaczyna to wychodzić bokiem. Zawodnik coraz częściej daje się poznać z tej bardziej imprezowej strony i luźnego podejścia do życia. Ma się to nie podobać Hansiemu Flickowi, który oczekuje zmiany jego nastawienia. Wydaje się jednak, że jest na straconej pozycji.
Powróćmy do meczu z PSG, tam Yamal miał usiąść na ławce za spóźnienie na rozgrzewkę. Interweniował Deco i wręcz nakazał niemcowi wystawianie go w pierwszym składzie zawsze gdy jest zdrowy. To miało wpłynąć na rosnące przekonanie Flicka, że chce odejść. Nie może być tak, że zawodnik jest większy niż klub. Niestety o takie przekonanie mocno walczyła sama Barcelona.
Do szczegółów dotarł Romain Molina, który jako pierwszy podał informację o rosnącym konflikcie w klubie. Jego zdaniem Yamal i jego rodzina mogą liczyć na dodatkowe przywileje – prywatne odrzutowce, prywatne sesje i różnego rodzaju przysługi. Dodał, że klub GODZI SIĘ na takie zachowania nie chcąc urazić rodziny. No cyrk… a potem się dziwić, że młodemu uderza sodówka do głowy.
